27 lipca 2020, 19:06
Czasami nachodzą mnie wspomnienia, w takich nic nieznaczących chwilach. Kiedy wieszam pranie albo robię obiad, wraca do mnie to już zamknięte życie. Chwila słabości i łzy w oczach, zaklinanie rzeczywistości, aby nikt ich nie odgadł. Wiesz ja chyba w jakiś niezrozumiały sposób, go kochałam. A może tylko się do niego przyzwyczaiłam, bo przecież wierzyłam, iż jest coś między nami wyjątkowego. Ufałam, nie sprawdzałam ani nie kontrolowałam, nawet nie przeszło mi to przez myśl. Wiem, że on mnie sprawdzał, mój komputer, telefon. Strasznie w tym wszystkim się gubię, czuje żal, za stratą tamtego miejsca, ale nie zawsze za nim. Po tych wszystkich słowach, które wypowiedział do mnie, powinnam go nienawidzić, ale nie potrafię. Chciałabym zachować kilka wspomnień o nim, a jednocześnie błagam o niepamięć, powiesz, sama nie ,wiesz czego chcesz. Może to prawda, tamto życie było właśnie takie, dwie sprzeczności, każda decyzje i myśl, tak i nie, jednocześnie. Gubiłam się, zamykałam się w sobie, słuchając, jak on skarży się, że przy mnie robi się wycofany i zamknięty, bo ja nie potrzebuję ani czułości, ani jego pięknych i jak dla mnie pustych słów o miłości. Może właśnie to mnie zgubiło, bo mimo wszystko pragnęłam przytulenia, ale nie takiego, które kończy się tylko seksem, bardzo chciałam, aby usiadł przy mnie, wziął za rękę i powiedział, damy radę, a nie dasz radę. Subtelna różnica.